Dzis, jako zem z wyksztalcenia lingwistka, cos o jezyku.
Jak powszechnie wiadomo, w Indiach uzywa sie setek roznych jezykow. Uznanych jako oficjalne przez konstytucje jest 18. Pierwszym jezykiem w Indiach jest Hindi, angielski zas, wbrew powszechnemu mniemaniu, dopiero drugim. Poza tym kazdy stan (bo warto wiedziec, ze Indie, to tak jak Stany Zjednoczone – federacja) moze w ramach wlasnej legislacji wprowadzic swoj wlasny jezyk jako jezyk oficjalny, obowiazujacy na terenie danego stanu. Bo Hindi jest tak na prawde jezykiem Polnocnych Indii. W Hyderabadzie na przyklad napisy na lotnisku bede rowniez w Telugu, w Kalkucie jest Bengoli itp itd. Czasami jezyki te sa zupelnie do siebie niepodobne i maja nawet rozne alfabety (Telugu bardziej przypomina alfabet gruzinski niz sanskryt)
Jak to mowia sami miejscowi – w Indiach jezyk zmienia sie co 100 km.
Ogolnie rzecz biorac wszyscy mieszkancy Indii powinni umiec komunikowac sie przynajmniej w Hindi. Oczywiscie jest to mit, bo poziom wyksztalcenia, zwlaszcza ludzi mieszkajacych na prowincji (choc nawet tak duzych miast jak Delhi tez to dotyczy) jest tak niski, ze graniczy z analfabetyzmem. Nie ma szans zeby wiesniak z polnocy porozumial sie z wiesniakem z poludnia.
Kiedy wybieralam sie w te podroz wszyscy mowili, ze tak tak, znasz super angielski to zawsze sie dogadasz w Indiach. Heh – nic bardziej mylnego. Tu czeka na ciebie cale grono rikszarzy, taksowkarzy, sklepikarzy, straznikow i sprzataczek, ktorzy wystawia na probe twoje lingwistyczne umiejetnosci (a jak wiecie ja ich troche posiadam)
W skrocie – ni ch….a sie nie dogadasz!
Oni beda trajktowac swoje i twoje “Niye Hindi. English, English” i tak ci nic nie pomoze. Ja to podsumowal jeden znajomy – wszyscy taksowkarze i rikszarze swiata produkowani sa na innej planecie a potem przysylani na ziemie, zeby skutecznie zatruc ci zycie.
Tak wiec nie obejdzie sie bez nauki paru podstawowych slow w hindi, zeby “skuteczniej” porozumiewac sie z miejscowym ludem, prostym, a niewyksztalconym:
A oto slowniczek slow magicznych (pisze tak jak slysze):
- Baja (bracie), Didi (siostro) – gdy zwracasz sie do kogokolwiek jak nie znasz imienia
- Sida (prosto) – jak chcesz zeby Twoja riksza jechala prosto
- Baj, Daj – gdy chcesz, zeby jechala w lewo lub w prawo
(tu nasuwa sie komentarz dla wladajacych angielskim, pieknie moim zdaniem oddaje sytuacje na indyjskich drogach:
Albo you Die albo Bye – znaczy say bye to your life – obojetnie czy skrecisz w lewo czy w prawo, wiec Bracie lepiej jedz prosto! – BAJA SIDA SIDA!
- eg czaj (jedna herbata z mlekiem i cukrem kupowana na przydroznym straganie)
- Tige, Acza – ok, dobrze
- Chalo – chodzmy!
- no I rzecz jasna Namaste na powitanie
-
Praktycznie to wystarcza trzy magiczne slowa: Tige, Acza i Chalo. Wystraczy raz przysluchac sie jak miejscowi rozmawiaja przez telefon:
Acza……acza……tiiiige……….tige………acza………tige,tige, chalo!
No i wszystko wiadomo.
No ale jak to jest z ta angielszczyzna tutaj? Oczywiscie ludzie wyksztalceni – klasa (kasta) srednia i powyzej, doskonale wlada angielskim, tak wiec w miejscu pracy z komunikacja nie ma wiekszego problemu…. no prawie…
Bo to co najczesciej nam tu serwuja to mieszanka Hindi i angliekskiego – taki Hinglish!
Poniewaz Hindi nie posiada wielu wlasnych slow opisujacych nowoczesne zdobycze techniki – np. Bottle albo computer, wiec te slowa beda zawsze angielskie. Czasami nawet cale zdania! Gdy kolezanka z pracy rozmawia z kims przez telefon to z mojej perspektywy wyglada to mniej wiecej tak:
Kumam, kumam,…????….nagle nic nie kumam, nic nie kumam,…..???? o znowu cos kumam, kumam, hej!… no nic nie kumam….
Lubia sobie Hindusi taka lingwistyczna skakanke zrobic. Hehe – najzabawniej jest gdy rozmawiaja tak miedzy soba w Twojej obecnosci i nagle z angielskiego przechodza na hindi, wielokrotnie wspominajac Twoje imie. I nie wiedziec czemu wszyscy wybuchaja przy tym smiechem – przerywnik muzyczy czy jak?
Choc jak wiecie angielski znam niezgorzej, wcale nie przeklada sie to zawsze na skuteczna komunikacje. Zwlaszcza z wyzej wspomnianymi osobnikami z innej planety. Wspominajac swoja kariere jako English teacher w korporacjach zawsze staralam sie jezyk uczniow mych wygladzic i uczynic wielce eleganckim – no wiecie, RP, Queen’s speech czy jak to tam nazywaja. Sama sie do niego rowniez stosujac.
Tu jednak liczy sie wylacznie prostota!
Zadne tam – Could have…. I would love if you could…
Chcesz herbate – mowisz one tee, nawet juz bez please, bo sie koles speszy
Chesz zeby rikszarz zawiosl ci tu i tam – straight, left, right, stop, money? (how much juz za trudne czesto)
Chesz zeby sprzataczka umyla podloge – floor, clean + nieodlaczny jezyk obrazkowy do tego
Im bardziej skomplikujesz swoja wypowiedz, tym mniejsze szanse, ze dostaniesz to co chcesz.
No i ostatnia rzecz mnie jako nauczycielke jezyka angielskiego bulwesrujaca. Brak form pytajacych. Najczesciej wystepuja one w formie zdan twierdzacych.
Wiec mamy oto taka konwersacje:
- “You have a key” – mowi do ciebie straznik
No dobra, myslisz sobie, mam, no i co z tego, przeciez wiem. A on stoi i sie gapi. Kiedy ty tam dumasz, czego on chce i co sie tak gapi, skoro wlasnie swierdzil fakt o twoim klucza posiadaniu, on czeka na odpowiedz. Bo to bylo pytanie!
Gdy z kolei ty pytasz, swoim na Gethinie Grammar in Context jezyku wycwiczonym:
- “Do you have a key?” (inwersja czasownika z uzyciem czasownika posilkowego – czyli po prostu gramatycznie rzecz biorac – Pytanie, z podwyzszona intonacja na koncu, zeby nie bylo watpliwosci)
- Cisza
- “Do you have a key?”
- Cisza
Teraz on z kolei gapi sie tepo na Ciebie, co ty chesz, skoro mowisz mu ze ma klucz, no ma, I co z tego.
BUT IT’S A QUESTION, A QUESTION GOD DAMN IT!
Last but not least – nie zapominajmy o akcencie – tu to juz jest caly wachlarz pomylek, nieporozumien i frustracji. Co by sie nie rozpisywac, a blogi znajomych ekspatow, ten sam los ciezki dzielacych promowac, odsylam do mojego ulubionego, jackowego “Butter vs Water” i o spelling mistakes, dla tych co po angielsku czytaja.
A na deser moje ulubione :
No i wszystko wiadomo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz