Szukaj na tym blogu

czwartek, 11 lutego 2010

SZKLANAAAAAA POGODA!!!!!!!!!!!!


No i nie wiadomo skad i nie wiadomo jak i gdzie - nagle urwanie chmury. No moze nie tak nagle, bo juz rano, jak tylko wyszlam ze swojego nowego mieszkanka na ulice zorientowalam sie, ze niebo jakies takie "ciezkie". Jak to podaja przykladowo w podrecznikach angielskiego - jak nic IT IS GOING TO RAIN.
No ale,ze to w koncu Indie,a nie Polska, to zignoworowalam temat, myslac, ze to kolejny zimowy, szary dzien (choc niedawno pislam, ze u nas juz wiosna, wiosna - a no nie zawsze jak sie okazuje). Zreszta i tak nie mam tu parasola (tylko plaszcze przeciwdeszczowe foliowe cierpliwie czekajace na monsunowe ulewy)
No i masz - wychodze z roboty, robie zakupy, wsiadam do rikszy,a tu jak nie luuunie...
A kurcze do domu mam pod gorke, wiec moj rikszabaja sie nabiedzil pedalujac ciezko w ulewe. A ja za nim, i choc niby jakis tam daszek jest w tej rikszy (ale chyba raczej od slonca a nie deszczu w zamysle swym chroniacy), ale i tak do domu dotaralam zupelnie przemoczona, tak ze ubrania mozna bylo wyzymac. Zaplacilam za ten kurs 100 rupii, bo szkoda mi bylo faceta, caly mokry (normalnie ten kurs kosztuje 40 rupii) No ale jak to Baja, jak zawsze niezadowolony, fifty more, fifty more (zawsze to mowia obojetnie ile im dasz) Za tyle to moglam miec taxi!
Kolejne podeszczowe dni przyniosly znowu ochlodzenie i lekka mgle. Chwilowy powrot zimy - a tak sie ladnie zapowiadalo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz