Szukaj na tym blogu

piątek, 9 lipca 2010

POST RESISTANTE!


Po wielu podejściach wreszcie udalo nam się zabrac do wyslania dwoch paczek do Europy. Niby taka bulka z maslem, ale…
Paczuszke najpierw trzeba zanieść do krawca, bo trzeba ja dobrze opakowac w plotno i ogolnie pozszywac, pozaszywac, poprzeszywac, po…. Cale szczescie miejscowi krawcy sa w tej kwestii sprawni i szybcy, choc dopiero czwarty nas nie spławił pogardliwie, bo co to jacys zagraniczni się pałętają i po angielsku tylko cos gadaja, i jakies plecaki przynieśli, i pewnie na dodatek wcale w English Money, Foreign Money nie zaplaca, bo się już wycwanili 8 miesiecy w Indiach będąc, cholery jedne.
Pol godziny trwala akcja przeszywania, zaszywania, pol godziny w 45 stopniowym, delhijskim, czerwcowym upale, kiedy litr wypitej wody starcza co najwyżej na 5 minut parowania. W koncu dostaliśmy nasze opakowane paczki i pojechaliśmy na najblizsza poczte. Bardzo mily pan rikszarz, cala droge zapewnial, ze on nie alkoholik, a wszystkie pieniędze na dzieciaczki, dzieciaczki kochane wydaje, do szkoly posyla, wiec wywalczyl taka oto, nie wiadomo czy prawdziwa propaganda, dobry napiwek. No wiecie, dla dzieciaczkow.
Urząd pocztowy przy Civil Lines, bialo-czerwony budynek. Na srodku lezy sapiący pies. I dluga, dluga kolejka do jedynego otwartego okienka. No ale co, stoimy. W międzyczasie zdarzyliśmy wypisac pocztowki, chyba po 10 na glowe a byliśmy dopiero w polowie co najwyzej, bo co chwila ktos się do kolejki dopychal. W koncu przyszla nasza kolej.
-Przykro nam, my tu tych paczek nie przyjmiemy… „ bo je niby trzeba jakos lepiej zabezpieczyc…- jedzcie lepiej na poczte glowna.
No super, trzeba było tak od razu!
No to jedziemy na poczte glowna GPO Kashmere Gate. Najpierw się trzeba było wykłócić ze strażnikami w metrze, ze nasze paczki to nie bomby, bo na tej stacji akurat skanera do bagażu nie mieli. A nam się nie uśmiechało ich rozrywac. No, ale ze my biali a nie brodaci z Pakistanu to nas po jakims czasie blagania przepuścili, w koncu to tylko dwie stacje, może nie zdarzymy zdetonowac…
Dobra, Kashmere Gate, riksza, poczta. Na poczcie, mimo ze sobota, tlumy koczujących. Co tam zarcie za darmo daja czy co?
Pan przy wejściu – okienko nr.6. Przy okienku nr 6 kolejka. No nic stoimy. Pan w okienku nr 6:
- Proszę do okienka nr 7.
Tam kolejka. Zakwefiona kobieta się przepycha jak dzika, łokciami tarasujemy przejscie.
W koncu okienko nr 7:
- A paczki, to nie tu.
- Jak to nie tu, powiedzieli, ze tu.
- Nie, musicie wyjsc na zewnatrz.
- Jak to na zewtnarz, przeciez tu jest poczta.
- Na zewnatrz po prawej.
- Ale co po prawej? Tu jest poczta.
- No musicie isc do faceta z sokowirowka.
- Do kogo?!
- No do faceta z sokowirowka.
- A na co nam sokowirowka?
- Idzcie do faceta z sokowirowka, od wyjscia na prawo, nastepny!”
No dobra, facet z sokowirowka. Znalazł się i facet z sokowirowka.
- A paczki, no to musimy isc na poczte.
- Ale nas przyslali tu…
- Na poczte!
Zostawil swój owocowy, sokowirowkowy kram, wróciliśmy do budynku i usadzil nas w hali głównej.
- Pisac adres. – wyjal z kieszeni markery i formularze.
- Nadawca tu, odbiorca tu. W kieszeni znalazla się i igla z nitka. Poprzyszywal formularze do paczek. Zadnych specjalnych, dodatkowych zabezpieczen. 50 Rs się należy.
- Jeszcze nr kontaktowy. No idzcie do okienka nr 7.
!!!!!!
Pan w okienku nr 7:
- A paczki! Dania, Niemcy, poczta lotnicza, w sumie 5000 Rs, za max 10 dni dojda, Stempel BUM Dziekuje, do widzenia.
No i jakie to proste!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz