Szukaj na tym blogu

sobota, 10 lipca 2010

SHANTI SHANTI PLIZ


Kolejnym ciekawym zagadnieniem jest TEMPO. Tempo zycia, tempo pracy, tempo ogolnie. I podejście do czasu. Teoretycy powiedza – czas w Europie jest linearny, czas w Azji jest cykliczny, kolowy. A praktycy, ze tu nic nie da się załatwić o czasie.
Nie chce kultywowac uprzedzen i patrzec na wszystko przez pryzmat zachodni, ale cos w tym jest…
Oczywiście czas znaczy tu zupełnie co innego niż u nas. A raczej często nie znaczy nic. Nikt się nie przejmuje, gdy spozni się autobus, 2 godzinne spoznienie pociągu nie jest traktowane jako spoznienie. Ludzie wydaja się być uzbrojeni w anielska cierpliwość, zwłaszcza ci koczujący od paru dni na dworcach (wam radze zawsze mieć cos do czytania lub pisania) Nie siwieja, gdy spoznia się gdzies 5 minut.
Ale wszystko ma swoje dobre i zle strony.
Z jednej, tej lepszej, nikt nie będzie się tu stresowal pedzeniem do pracy. I tak wszyscy się spóźniają. W mojej firmie proba zdyscyplinowania pracownikow do „kwadransu akademickiego” chociażby trwala 2 tygodnie. Potem popadla w zapomnienie, nawet wśród szefostwa. No bo do tego trzeba byloby zdycyplinowac cala machine transportu. A wiadomo, ze się nie da.
Z drugiej jednak umowisz się ze znajomym, ze go odwiedzisz, to będzie wydzwanial wypytywac gdzie jestes jeszcze przed umowiona godzina spotkania. Albo wysla cie na spotkanie, a tam będziesz na nie czekac 3 godz zamiast spac sobie nadal smacznie.
Nikt nie przejmuje się tez za bardzo tempem pracy wlasnej. On na pewno się nie stresuje. Ale na pewno stresujesz się ty, bo nie chcesz spędzić tam całego dnia, a wlasnie na to się zanosi.
Wszyscy niby sa wyluzowani i spokojni, a dookoła halas, chaos, harmider, jakby swiat się zaraz miał skończyć.
I o ten wlasnie paradoks mi glownie chodzi. Ze gdy pospiech powiedzmy, bylby wskazany, to na pewno się go nie uświadczy. A odwrotnie jak najbardziej.
Gdy dajmy na to będziesz kupowac bilety na pociag, który już prawie rusza z peronu, pan w kasie będzie ci powoli odliczal drobne, a jeszcze się w międzyczasie wda w pogawędkę z kolega albo odbierze telefon i sobie pogada z zona. A z kolei gdy będziesz kupowac bilety na autobus, który odjezdza za godzine, wszyscy będą cie pospieszac, ze już musisz wrzucic na dach bagaż i zajac miejsce. Choc doskonale wiedza, ze ty wiesz, ze ten autobus wcale za godzine nie odjedzie.
Gdy będziesz chciał załatwić cos w urzedzie zajmie ci to minimalnie caly dzien. Poza urzedem, np. kupienie prawa jazdy - pol godziny. Gdy jednak wsiądziesz do jeepa albo autobusu, kierowca będzie grzal jak szalony, na gorskich drogach i przełęczach, ryzykując zycie pasażerów, wyprzedzal na zakretach, gdy jedno z tylnich kol nie będzie już jechalo po drodze tylko wisialo nad przepascia. Bo on musi być pierwszy. Pierwszy nigdzie, bo nagle stanie i będzie stal 40 min bez sensu gdzies w srodku pola i czekal na nie wiadomo na co.
No to jak to w koncu jest?
Czalo, czalo* czy szanti szanti**?


* szybciej, chodzmy
** relaks, spokojnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz